> Słowo wstępne autorstwa Karola Maliszewskiego

"Ludzie na moich scieżkach" - słowo wstępne Karola Maliszewskiego

"Poza końską grzywą i krowim dojkiem"

Wspomnienia Ryszarda Rybki przeniosły mnie, cokolwiek młodszego noworudzianina, w niezwykły, malowniczy świat, w heroiczny okres wczesnej, pionierskiej rzeczywistości. Muszę przyznać, że ze wzruszeniem obmacywałem ten zbiorowy portret ludzi, którzy przyjęli tę ziemię w swoje ręce i uczynili dla nas, następnych, małą ojczyzną.

Wszystko co noworudzkie, jest dla mnie niezmiernie ważne, podnoszę do oczu najmniejszy tego skrawek z "uszanowaniem dla darów Nieba".

Ryszard Rybka obdarował nas szczodrze. Jednocześnie zrobił piękny prezent swoim noworudzkim rówieśnikom, zachowując w zbiorowej pamięci, "zapisując" - swoje pokolenie, swoją klasę, nauczycieli, przyjaciół, sąsiadów. Piękni to byli ludzie, niezłomni. Tych złych, nieroztropnych i nikczemnych jakoś pominął. I bardzo dobrze. Zostaje w pamięci czytelnika to, co dobre, melancholijne, wzruszające, podane w jakimś niezwykłym oświetleniu, w jakby sepiowej mgiełce starej fotografii.

Opowieści Rybki nie tylko budują swoistą mitologię lokalną (albo przynajmniej próbują to robić, rozpoczynają akcję pisarską w tym kierunku i zakresie), lecz stają się wartościowym i rzetelnym dokumentem, częściowo porządkującym wiedzę młodszych noworudzian na podstawowe tematy związane z pierwszymi polskimi latami w Nowej Rudzie. Z drugiej strony ten walor dokumentalno - historyczny został błyskotliwie poszerzony w kilku miejscach o aspekt obyczajowy czy wręcz historyczny. Na obraz środowiska lokalnego nakłada się dodatkowa perspektywa, specyficzny punkt widzenia członka wspólnoty zawodowej, znanego i szanowanego weterynarza, który z upodobaniem i uporem przemierza bezdroża powiatu i przynosi z tych zawodowych wędrówek mnóstwo ciekawych i bogatych obserwacji.

Jakiż ciekawy ludek ci weterynarze! Te żarty, krążące w środowisku dowcipy, sztubackie psikusy, niepowstrzymany temperament... Ten wątek wspomnień doktora Rybki ma dużą wartość obyczajową, odsłania ogółowi nieznane szczegóły z bujnego życia weterynarzy polskich. A dokonuje tego człowiek, który chciałby wyjść z ciasnych uwarunkowań profesji, który, jak sam pisze, chciałby zobaczyć świat szerzej - "poza końską grzywą i krowim dojkiem".

Oddaję ten tom innym noworudzianom z nadzieją, że tak jak i ja odnajdą w zapiskach zwykłego weterynarza niezwykłą pasję kronikarza, subtelną poezję i melancholijną czułość dla ludzkiego przemijania.

Karol Maliszewski